Shanties
     Serwis istnieje od 1995 roku
Międzynarodowy
Festiwal
Piosenki
Żeglarskiej
w Krakowie
kotwica
Strona główna Wiadomości    Historia        Galeria           Linki          Kontakt   
zaloguj |
szukaj:
Menu główne
* Strona główna
* po Shanties 2020
* przed Shanties 2020
* Historia
* Galeria
* Wiadomości
* Linki
* Forum
* Wyszukiwanie
Inne
* działy artykułów
* działy newsów
* księga gości
* poleć serwis innym
* kontakt
* logowanie
* facebook
Linki
* bannery

shanties.pl
 
Oficjalny serwis festiwalu Shanties
 
staryport.krakow.pl
 
pomoc dla Qni
 
szanty24.pl
 
Szantymaniak
 
szanty.art.pl
 
winnegrono.krakow.pl
 
webserwer.pl
Historia Shanties
history

Osoby i instytucje zainteresowane wykorzystaniem treści znajdujących się na tych stronach proszone są o kontakt z autorem.

XXVIII Międzynarodowy Festiwal Piosenki Żeglarskiej
"Shanties 2009"


NOCE NA OCEANIE

      "Noce na oceanie" - nocne wachty pod rozgwieżdżonym niebem, statek kołysany długą oceaniczną falą, migotanie planktonu w rozcinanej dziobem czerni, czasami jakieś światło mijanego w dali okrętu i poświata dnia który minął na zachodzie albo tego, który ma nadejść na wschodzie...
...albo...
...huk fal i łajba szarpana wiatrem i falą we wszystkie strony, łomot żagli i świst wiatru w olinowaniu, niebo rozświetlane tylko błyskawicami, deszcz siekący prosto w twarz i gorzkie bryzgi fal - to też noce na oceanie.
Żeglowanie dostarcza tylu wrażeń, że niesposób wyrazić ich w kilku słowach - wykonawcy na festiwalu Shanties opowiadają o tym słowami, muzyką i interpretacją wykonywanych przez siebie utworów.
      Łącznikiem czy może wspólnym mianownikiem dla wszystkich koncertów festiwalu Shanties 2009 był Jurek Porębski i jego twórczość. W tytule prawie każdego koncertu zawarte zostały bowiem tytuły lub słowa z piosenek Jurka. W ten sposób organizatorzy chcieli zapewne dodatkowo uhonorować obchodzone w tym roku 70-te urodziny artysty. Przy tej okazji należy wspomnieć, że nie tylko "Poręba" świętował na tegorocznych Shanties - artystów obchodzących jubileusze swojej działalności na szantowych scenach było kilku i specjalnie im poświęcono jeden z festiwalowych koncertów.


Aby nie błądzić po tej stronie - możesz wybrać to co Cię interesuje:


A oto jak wyglądały poszczególne koncerty


19.02.2009 r. - Czwartek

      Godzina 19:oo (Rotunda)
Koncert Wspomnień - "Znów przeminął rok"

      Pierwszy koncert 28 festiwalu Shanties mamy już za sobą. Na początek oficjalnego otwarcia festiwalu dokonał w imieniu władz Krakowa - dyrektor festiwalu Krzysztof Bobrowicz. Jurek Porębski przypomniał na wstępie, że "znów przeminął rok", a wraz z Patrickiem Lee wykonali piosenki Poręby przetłumaczone na język angielski. Ryszard Muzaj bawił publiczność anegdotami z Amsterdamskiej dzielnicy uciech, przypomniał też jak to jest "gdy nad gdyńskim portem zaświeci nam słońce", a Andrzej Korycki z Dominiką Żukowską nie zostali wypuszczeni ze sceny bez przypomnienia "Magdy" - chyba najstarszego szlagieru Andrzeja. Zespół Flash Creep należał chyba do najmłodszych stażem wykonawców tego koncertu, ale ze swoimi pięknymi balladami w zupełnie nowych aranżacjach znakomicie wpasował się w jego ballodowo-wspomnieniowy klimat. Grzegorz "GooRoo" Tyszkiewicz wspominał bardzo stare morskie szlagiery Krzysztofa Klenczona i prezentował swoje całkiem nowe utwory. Nie obyło się też bez bisów, które "wyklaskała" sobie głównie żeńska część publiczności. Dla niej to na koniec zabrzmiały ulubione "Żeglareczki". Waldemar Mieczkowski - dawno temu zwycięzca (i jedyny uczestnik ;-) ) konkursu śpiewających kapitanów, przypominał przede wszystkim ballady nieodżałowanego Janusza Sikorskiego, przytoczył też anegdotę o tym jak Sikor mawiał, że "żeglarstwo byłoby pięknym sportem gdyby od portu do portu nie trzeba było morzem pływać". ;-) Piotr Zadrożny związany z festiwalem Shanties od 1986 roku zaprosił tym razem do wspólnego śpiewania Pawła Orkisza - znanego poetę, kompozytora, autora piosenek (m.in. popularne "Przechyły"), wykonawcę ballad, piosenki: poetyckiej, turystyczno-żeglarskiej, patriotycznej, religijnej... Zespół uzupełnili skrzypaczka i basista co dało w efekcie bardzo przyjemne brzmienie, urozmaicony repertuar i ostatecznie bardzo ciepłe przyjęcie przez publiczność. Na koniec, dla najwytrwalszych, wystąpił zespół Groms Plass z Narwiku. Ci barwni, niezwykle ekspresyjni i towarzyscy Norwegowie, goszczący w Krakowie co dwa lata już od 2003 roku, wrośli w klimat Shanties i zawsze są gorąco przyjmowani przez krakowską publiczność. Nie mogło więc zabraknąć chóralnego odśpiewania wspólnie z licznie zgromadzoną publicznością, chyba największego przeboju Gromsów - "Krigeren Grom".
W trakcie koncertu odbył się konkurs wiedzy o festiwalu Shanties, w którym nagrodami były bony zakupowe do sklepów INTERSPORT w Krakowie.
Można powiedzieć, że koncert był zdominowany przez solistów, choć podczas kolejnych utworów soliści na scenie wzajemnie się uzupełniali, improwizowali i bawili się równie dobrze jak publiczność.

 
W koncercie wystąpili:
  • Jerzy Porębski i Patrick Lee,
  • Ryszard Muzaj,
  • Andrzej Korycki i Dominika Żukowska,
  • Flash Creep,
  • Grzegorz Tyszkiewicz (GooRoo),
  • Waldemar Mieczkowski,
  • Piotr Zadrożny i Paweł Orkisz z zespołem,
  • Groms Plass
________________
komentarz | mail

 

      Noc z czwartku na piątek (Tawerna Stary Port)
Nocne szantowanie 

      Pierwsza noc szantowa w tawernie


20.02.2009 r. - Piątek

      Godzina 18:oo (Rotunda)
Koncert szanty klasycznej - "Znów popłynę na morze"

      Reżyserię i prowadzenie tegorocznego koncertu szanty klasycznej organizatorzy powierzyli Andrzejowi Grzeli z zespołu Ryczące Dwudziestki. Szanta klasyczna na festiwalu staje się coraz rzadziej spotykanym gatunkiem muzyki - niemal wymarłym. Dobór wykonawców na ten koncert wróżył zaspokojenie najbardziej wybrednych gustów miłośników szantowej klasyki, ale czy tak się stało? Moim zdaniem nie, zdaniem znajomych, z którymi o tym rozmawiałem również nie - szanty klasycznej, głównie we współczesnej interpretacji ale przynajmniej śpiewanej a cappella, w całym koncercie było może 20%. Czyżby w Polsce zapomniano już co jest szantą, a co nie?

 
W koncercie szanty klasycznej wystąpili:
  • Brasy,
  • Simon Spalding (USA),
  • Qftry,
  • Prawdziwe Perły,
  • Stare Dzwony,
  • Klang,
  • Ryczące Dwudziestki,
  • ALL HANDS

      Koncert zaczął się bardzo klasycznie i mimo, że był to debiut, to na najwyższym poziomie. Zespół Brasy wywalczył sobie miejsce na scenie Shanties 2009 podczas tegorocznego Przeglądu Konkursowego jako jeden z dwóch zwycięzców konkursu. Pięć doskonale harmonizujących ze sobą męskich głosów ze Śląska od razu rozgrzało widownię, a dzięki profesjonalnemu prowadzeniu recitalu mogliśmy zapoznać się z pochodzeniem i historią wykonywanych utworów.
      Simon Spalding przybył do Krakowa aż ze Stanów Zjednoczonych, choć na festiwalu Shanties gościł już kilkakrotnie - po raz ostatni 11 lat temu. Simon zaprezentował kilka klasycznych utworów śpiewanych a cappella lub akompaniując sobie na skrzypcach oraz wiązankę tańców - hornpipe, jig i reel. Na bis wykonał wspólnie z "Qńą" "Weldon", którego Ryczące Dwudziestki nauczyły się od niego na festiwalowej scenie 11 lat temu.
      Występu kolejnego wykonawcy oczekiwałem z dużą niecierpliwością albowiem Qftry ze Szczecina śpiewają klasyczne szanty, śpiewają jak należy - a cappella, a goszczą na Shanties stosunkowo rzadko - ostatnio 3 lata temu. Nie ma się zatem co dziwić, że publiczność domagała się bisu, w którym zabrzmiało premierowe wykonanie "The Last Shanty" Toma Lewisa. W dalszej części koncertu szant klasycznych w tradycyjnej interpretacji prawie już nie było.
      Po występie Qftrów odbyła krótka prezentacja nowej płyty Wojciecha Dudzińskiego - "Sępa". Poza samym solistą, na scenie pojawiły się osoby uczestniczące w tym projekcie - Monika Szwaja - autorka "rzetelnych i mniej rzetelnych" tłumaczeń tekstów irlandzkich i szkockich ballad jakie znalazły się na tej płycie oraz towarzyszący "Sępowi" w nagraniach - Jola Korycka (wokal - tak, tak - Jola też pięknie śpiewa) i Grzegorz Opaluch z zespołu Qftry (instrumenty - różne).
      Zespół Prawdziwe Perły zaskoczył mnie całkowicie i równie zaskakujący był ich występ dla każdego z kim później rozmawiałem. Być może tylko dzięki temu oszołomieniu nie zostali oni wygwizdani i obrzuceni czym się da - czego obawiał się Michał "Doktor" Gramatyka i o czym wspomniał ze sceny. Nie chcę powiedzieć, że nie podobało mi się to co przygotowały Prawdziwe Perły, bo z artystycznego punktu widzenia ich recital był niewątpliwie bardzo dobry. Niestety wygląda na to, że Perły pomyliły koncerty i zamiast pokazać swoje nowe pomysły np. w koncercie współczesnej piosenki żeglarskiej lub finałowym, zrobili to właśnie na koncercie szanty klasycznej. Ja wiem, że przełamywanie stereotypów czasami wychodzi na dobre - tak się stało np. gdy Smugglersi po raz pierwszy na Shanties podłączyli gitarę do prądu i wytargali na scenę perkusję; keyboard na scenie festiwalu Shanties też już wcześniej zaistniał, ale chodzi o to, że ten nurt muzyki - nazwijmy go uwspółcześnioną muzyką marynistyczną - ma swoje liczne miejsca w programie festiwalu. Koncert szanty klasycznej - jedyny taki koncert pośród 8 koncertów festiwalu, powinien pozostać koncertem szanty klasycznej, a nie jeszcze jednym koncertem muzycznego misz-maszu marynistycznego. Na szczęście Prawdziwe Perły uratowały "perłowy" honor zaśpiewanym na bis tradycyjnym utworem "Cukier do ładowni".
      Do "częściowo klasycznych" należy zaliczyć występ Starych Dzwonów, choć niewątpliwie Stare Dzwony same w sobie są już wystarczająco "klasyczne". ;-) Zaczęli klasycznie, a recital wypełniło kilka szant, ballady Janusza Sikorskiego i przecudnej urody premierowa piosenka Andrzeja Koryckiego - "Plasterek cytryny i ja". Skończyli... no prawie klasycznie albowiem jako pierwszy bis usłyszeliśmy "Poor old man" ale już drugim okazały się "Cztery piwka" (no chyba, że inaczej zdefiniujemy szantową klasykę). ;-) Nie ulega jednak wątpliwości, że takiego wykonania "piwek" Kraków chyba jeszcze nie słyszał - publiczność oszalała tak, że Qńa nie mógł przerwać owacji.
      Zespół "pieśni i tańca" ;-) Klang tradycyjnie przypomniał klasyczne polskie przedwojenne pieśni morskie uzupełniając swój recital dedykowaną Starym Dzwonom "Horyłką" i autorskimi piosenkami stylizowanymi na szanty "U Gildy" i "Mary Lee" a także odśpiewanym na bis "Rozstaniem".
      Program koncertu szanty klasycznej zamykał recital Ryczących Dwudziestek, do których do wykonania pieśni "Hog-eyed man" dołączyło dwóch członków norweskiej grupy Risor Shanty Choir. Na zakończenie koncertu "All Hands" odśpiewano "North West Passage" przy akompaniamencie Jaśqa na fortepianie.

________________
komentarz | mail

 

      Godzina 23:oo (Rotunda)
Koncert Nocny - "Jubileusze, jubileusze..."

      Koncert został podzielony na dwie części - pierwszą z nich wypełniła bogato ozdobiona inscenizacją, muzyczna opowieść o życiu żeglarzy, piratów i odkrywców, o marynarskim losie, o pracy na statku i portowych uciechach. Druga część to już tytułowe jubileusze. Okrągłe rocznice swoich występów scenicznych świętowali Jerzy Porębski i Waldemar Mieczkowski oraz zespoły Banana Boat, Smugglers i Orkiestra Samanta.

 
W koncercie wystąpili:
W pierwszej części:
  • Marek Szurawski i Sławek Klupś,
  • Atlantyda,
  • Ryczące Dwudziestki,
  • Grzegorz Tyszkiewicz (Gooroo),
  • Banana Boat,
  • Ryszard Muzaj,
W drugiej części:
  • Jerzy Porębski,
  • Waldemar Mieczkowski,
  • Banana Boat,
  • Smugglers,
  • Orkiestra Samanta

      W spektaklu przygotowanym przez autorów programu telewizyjnego pt. "Opowieści wiatru i morza" - Sławomira Klupsia i Marka Szurawskiego wystąpiła m.in. młodzież z MKM Szkwał. Na scenie wykonawcy snuli muzyczną opowieść o tym jaki los wiedli dawni marynarze na statkach i w portach, o tym co mogło ich spotkać na morzu i w portowej tawernie, o podróżnikach i odkrywcach nieznanych lądów i mórz, a także o piratach i korsarzach - również polskich! Podczas tych opowieści przed sceną marynarze pod surowym okiem i batem bosmana (Pawła Jędrzejko) szorowali pokład, ciągnęli liny, ształowali ładunek albo po prostu marzli w lodach Arktyki próbując zdobyć Northwestowe Przejście; innym razem zabawiali się w porcie z portowymi dziewkami, wdawali się w tawerniane bijatyki albo toczyli pojedynki na szpady na pokładach pirackich pryzów i porywali bogate panny dla... pewnie dla zdobycia okupu. ;-)
      Muszę przyznać, że pomysł z tym przedstawieniem był świetny choć chyba nie nowy. Dzięki inscenizacji słowa szant, tradycyjnych pieśni kubryku i ballad morskich ożyły i nabrały bardziej plastycznego wyrazu. Myślę, że warto pomyśleć nad stworzeniem pełniejszej wersji takiego spektaklu w bardziej profesjonalnym wydaniu.

      Po trwającym niespełna godzinę przedstawieniu władzę nad sceną przejął Grzegorz Gooroo Tyszkiewicz, wprowadzając na nią kolejnych jubilatów. Występ każdego z nich poprzedzony był wyświetlanym na telebimie filmikiem i pokazem zdjęć z jego przeszłości. Na filmach dwóch poszukiwaczy (Sławomir Klupś i Marek Szurawski) odnajdywało w morskim piasku skarby-prezenty, które następnie wręczane były na scenie przez prowadzącego koncert Gooroo, przy chóralnym "sto lat" śpiewanym każdemu wykonawcy. Koncert Jubilatów rozpoczął Jurek Porębski, który w tym roku obchodzi 30 lecie występów na scenach szantowych i 70 urodziny. "Poręba" zaśpiewał między innymi z Patrickiem Lee "Keję" po angielsku. 30 lat na szantowych scenach "stuknęło" również Waldemarowi Mieczkowskiemu - śpiewającemu kapitanowi, który debiutował i od razu zdobył Grand Prix na pierwszym festiwalu piosenki żeglarskiej "Kopyść" w Białymstoku. Podczas swojego recitalu przypomniał on między innymi piosenkę z tamtych lat "Regaty dla samotnych serc". Zespół Banana Boat świętował 15 lat istnienia i przy tej okazji po raz pierwszy przez cały recital wystąpił w nowym 6-cio osobowym składzie. Do zespołu dołączył bowiem śpiewający basem Piotr Wiśniewski. Oprócz wyróżnionej w ubiegłym roku autorskiej "szanty" "Stavanger", "Banany" zaprezentowały premierowy utwór "Ballada Eryka Thorvaldssona" - moim zdaniem trochę "przekombinowany". O ile ubiegłoroczne "rolling to Stavanger" można było jeszcze długo nucić po festiwalu, o tyle z "Thorvaldssona" nie zostało mi w głowie nic - trudne przejścia między tonacjami, nieregularna linia melodyczna sprawiły, że utwór być może był wyzwaniem dla zespołu, ale nie porwał odbiorców. Kolejnym wykonawcą o najdłuższym wśród zespołów obchodzących swoje jubileusze na tym koncercie, 20-letnim stażu scenicznym, był zespół Smugglers. Wzruszający początek recitalu dało wspólne wykonanie piosenki "Muzyka" przez Smugglersów razem z Grzegorzem Gooroo Tyszkiewiczem - jak za dawnych lat kiedy to występowali razem na deskach Rotundy, Wisły i Korony. Nic więc dziwnego, że ta reminiscencja muzyczna wywołała owacyjną reakcję publiczności. Później Smugglersi, już w swoim aktualnym składzie z Beatą Bartelik-Jakubowską, dali popis folkowego rzemiosła w swoim szlifowanym od lat, rzetelnym brzmieniu, którego najlepszym podsumowaniem była zapowiedź szanty "Liverpool Judies" słowami "Stłukli" (Darka Ślewy) - "melodia ta sama, tempo to samo, słowa te same - my dodaliśmy tylko instrumenty". ;-) Ostatnim jubilatem była wrocławska Orkiestra Samanta (TA Samanta, a nie jak jeden z widzów zapytał - "...który to jest ten >>Samant<<?" ;-)), świętująca 10-lecie istnienia. Jak zawsze pełni ekspresji członkowie zespołu i tym razem, mimo późnej godziny, dali energetyzujący recital, w trakcie którego na scenie pojawił się jeden z członków pierwszego składu zespołu - Wojciech Orawski "Broda". Koncert zakończył się wspólnym odśpiewaniem porywającej piosenki "Ocean" razem z francuskimi przyjaciółmi Samanty, członkami zespołu Les Dieses.

________________
komentarz | mail

 

      Noc z piątku na sobotę (Tawerna Stary Port)
Nocne szantowanie 

      Druga noc szantowa w tawernie


21.02.2009 r. - Sobota

      Godzina 11:oo (Rotunda)
Koncert dla Dzieci - "Oceany ciekawostek"

 

      Koncert dziecięcy jak co roku przyciągnął setki dzieciaków z rodzicami i jak co roku zespół Zejman & Garkumpel przygotował dla maluchów spektakl pełen zabaw, konkursów i niespodzianek. Przez zabawę i piosenki tworzone specjalnie dla tej najmłodszej widowni, wiedza o morzu, żeglowaniu, fachowym słownictwie, ale i o najcenniejszych wartościach w życiu, dociera do najmłodszych miłośników piosenki żeglarskiej.

No bo sami chyba wiecie
Co najdroższe jest na świecie
Że nie złoto i diamenty
Lecz przyjaciel uśmiechnięty...

 

________________
komentarz | mail

 

      Godzina 17:oo (Rotunda)
Koncert Pieśni Kubryku - "Dni mijają i tygodnie"

      Jak można się było spodziewać, koncert pieśni kubryku reżyserowany i prowadzony przez członków zespołu Banana Boat wypełnił sobotni wieczór solidną dawką doskonałej rozrywki. Wszak załoga "bananowej łódki" słynie z rozrywkowego podejścia do realizowanych przez siebie przedsięwzięć. Pieśń kubryku to bardzo szeroko pojęty gatunek pieśni śpiewanych przez marynarzy i żeglarzy zwykle po pracy - w odróżnieniu od szanty śpiewanej przy pracy. Podczas koncertu wiele było pieśni kubryku - zarówno tej tradycyjnej, pielęgnowanej przez 4 Refy czy Simona Spaldinga jak i tej współcześnie tworzonej i śpiewanej w wielu mesach i kubrykach współczesnych statków, jachtów, czy w żeglarskich tawernach.

 
Podczas koncertu wystąpili:
  • Tonam & Synowie,
  • Cztery Refy,
  • Simon Spalding,
  • Sąsiedzi,
  • Flash Creep,
  • Banana Boat,
  • ALL HANDS

      Koncert zaczął się niezwykle albowiem Maciek Jędrzejko wziął gitarę (!) i w hołdzie Jurkowi Porębskiemu zaśpiewał jego piosenkę "Popłynęli koledzy w rejs". Zaraz po tym niecodziennym wydarzeniu sceną zawładnęli niepodzielnie mistrzowie pop-szanty a cappella - Tonam & Synowie, którzy zaczęli od przypomnienia tradycyjnych pieśni w swojej niepowtarzalnej aranżacji ("Brzeg Nowej Szkocji", "Liverpool" i "Lody Grenlandii"), po czym przeszli do bardziej współczesnego repertuaru. Największą furorę zrobiła nowa aranżacja "Kei" Jurka Porębskiego odśpiewana w stylu przypominającym rosyjskie skoczne tańce ludowe. Żartem muzycznym okazała się też przypomniana sprzed kilkunastu lat i na nowo zaaranżowana pieśń "Wioseł ruch, wody szum", w którą, ku zaskoczeniu i uciesze widzów, wpleciony został refren popularnej piosenki Maanamu "Szał niebieskich ciał".
      Tradycyjne pieśni kubryku zaprezentował tradycyjnie zespół Cztery Refy, który przypomniał m.in. piosenkę "Gdy pewnej nocy" nawiązującą do "nocnego" tematu festiwalu, "Niech wiatr nas gna" i "Dzień św. Patryka" z ciekawym instrumentalnym zakończeniem. Pojawiły się też dwie premiery - przepiękna choć smutna "Ballada o rybakach z Grinsby Town" i jako przeciwwaga dla niej, "tak prosta, że prostszych chyba już nie znają", również nawiązująca tematycznie do tytułu festiwalu, piosenka pt. "W morzu w sobotnią noc", przez którą Refy starały się udowodnić, że nie są, jak być może niektórzy ich postrzegają, zespołem starych zgredów i smutasów. ;-) Końcówka recitalu Czterech Refów to wspólny występ z Simonem Spaldingiem będący powtórzeniem sukcesu sprzed kilkunastu lat.
      Zanim na scenie zainstalował się zespół Sąsiedzi, przed zgromadzonymi na widowni słuchaczami wystąpił znany już z poprzednich lat profesor nauk wszelakich Jędrzej Pawełko z kolejnym filozoficznym wykładem "o wyższości..." - na szczęście szybko zniesiony ze sceny przez życzliwych kolegów z zespołu Banana Boat. Zespół Sąsiedzi, oprócz znanych już utworów ze swoich dwóch płyt zaprezentował również dwie premiery - "O Panie nasz" i piosenka o bretońskich korzeniach - " Chłopaki z Seneville".
 
      Zespół Flash Creep w balladowo-szantowym repertuarze uspokoił nieco atmosferę, a przy okazji mogliśmy się przekonać jak bardzo nowe doświadczenia muzyczne radują trzon zespołu - Iza prawie przez cały czas się uśmiechała! ;-)
      Końcówka koncertu należała już do załogi Bananowego Statku choć właściwie najwięcej uciechy dostarczyła gromadka ich małoletnich fanów - dzieci, które wbiegły na scenę aby pomóc strudzonej załodze w pompowaniu zęzy. Koncert upływał pod znakiem cofającego się czasu, o czym dobitnie przypominał idący do tyłu zegar, umieszczony na koszu dziobowym jachtu będącego elementem scenografii. Dla członków zespołu Banana Boat czas cofnął się trochę za bardzo i na scenie wylądowali w... pieluszkach. :-) Na szczęście nawet w roli "osesków" znakomicie śpiewali i bawili publiczność. Wielki finał koncertu to jak zwykle "All Hands on Deck" i wspólnie odśpiewana najpopularniejsza na świecie pieśń kubryku "Rolling Down to Old Maui", w której rolę szantymena pełnił sam Simon Spalding.

 

________________
komentarz | mail

 

      Godzina 22:oo (Rotunda)
Koncert Współczesnej Piosenki Żeglarskiej - "Sztorm przy Georgii"

      Ostatnia sobota karnawału od wieków służyła zabawie. Tak się stało i tym razem podczas nocnego koncertu folkowego, którego reżyserią i prowadzeniem zajęli się po raz pierwszy na Shanties Wojciech "Muzyk" Harmansa i Michał "Doktor" Gramatyka. Znani z humoru i błyskotliwych zapowiedzi swoich występów członkowie "perłowych" formacji szantowych, tym razem w nowej roli, bawili publiczność podczas gdy na scenie instalowały się kolejne folkowe kapele. Koncert rozpoczął się muzyczną eksplozją dźwięków w wykonaniu norweskiej grupy punk-folkowej Greenland Whalefishers, nie bez powodów nazywanej następcami The Pogues. Po tak solidnej dawce energetyzującego punk-folk-rocka wydawało się, że kolejni wykonawcy będą już tylko spokojnym dopełnieniem koncertu, ale układający koncert zadbali o to by licznie zgromadzonym miłośnikom dobrej zabawy nie zabrakło wrażeń do końca koncertu.

 
Podczas koncertu wystąpili:
  • Greenland Whalefishers (Norwegia),
  • Atlantyda,
  • EKT Gdynia,
  • Nor Folk,
  • Zejman & Garkumpel,
  • Smugglers,
  • Les Dieses i Orkiestra Samanta,

      Norwescy punk-folkowcy z Grenlandzkich Wielorybników (Greenland Whalefishers) pojawili się na scenie w strojach adekwatnych do prezentowanego stylu - od ażurowych bluzek i skórzanych spodni, przez łańcuchy i nabijane ćwiekami paski, po garnitur w błyszczące paski i szkocki kilt. Zagrali kilka folkowych standardów o marynistycznych korzeniach w swoim ostrym i ekspresyjnym stylu, przy których Avrid Grov - ekscentryczny wokalista zespołu, biegał i skakał po scenie zagrzewając publiczność do szalonej zabawy. Zespół gościł na Shanties już po raz drugi i po raz drugi nie miał szczęścia do akustyków. To naprawdę wstyd żeby wykonawca tej klasy nie mógł kontynuować koncertu z powodu braku jakiegoś kabelka do gitary. Człowiek odpowiedzialny za techniczną obsługę sceny zupełnie nie umiał sobie poradzić ze sprzętem, a uszkodzone kable i trzaski podłączanych instrumentów były normą, a nie wypadkiem przy pracy.
      Chwilę wytchnienia, ale też niezbyt spokojną, dał występ Atlantydy, podczas którego nie mogło zabraknąć takich przebojów jak "Marco Polo" czy "Piraci". EKT Gdynia zapadło mi w pamięć przede wszystkim "marynarskim" przebraniem Irka "Messaliny" Wójcickiego. Szkoda tylko, że zespół nie uległ owacyjnemu domaganiu się bisu i zakończył swój recital w przepisowych 20 minutach.
      Kolejnym wykonawcą była krakowska formacja NorFolk - drugi debiutant na Shanties 2009, zwycięzca Przeglądu Konkursowego, który odbył się w styczniu. Zespół wyewoluował ze znanej kiedyś na szantowych scenach - Psiej Wachty, poszukując nowych brzmień i rytmów w gatunku, który sami nazwali i od niego przyjęli nazwę - "Neither Rock Nor Folk". Obecnie jest to w pełni ukształtowany i znakomicie brzmiący zespół, grający rock marynistyczny, głównie o tematyce pirackiej. Trudno powiedzieć co jest najmocniejszą stroną grupy bo całość brzmi świetnie, ale szczególną uwagę zwracają znakomicie brzmiący wokal Bartka i instrumentalne pasaże akordeonu guzikowego. NorFolk zaprezentował 4 piosenki autorskie - "Kapitan Nash", "13 Listopada" ("Bunt"), dedykowana wszystkim ludziom, którzy prowadzili kiedykolwiek rejs - skiperom i kapitanom - melodyjna ballada "Samotność" i na koniec chyba najbardziej skoczny kawałek - "Korsarze". Zespół został bardzo ciepło przyjęty przez publiczność, która ostatecznie dała temu wyraz w głosowaniu, w wyniku którego NorFolk zdobył nagrodę publiczności festiwalu Shanties 2009.
      Po solidnej dawce nor-folk-rockowych brzmień wydawało się, że Zejman & Garkumpel da trochę odpocząć rozentuzjazmowanemu tłumowi, ale nic z tego - niektórzy widzowie tak się rozgrzali, że rozebrani od pasa w górę wciągali tych, którzy próbowali ochłonąć, do wspólnej zabawy, węży i pląsów. Podczas swojego występu Zejman & Garkumpel zaprezentował premierową piosenkę "A mój Anioł ma...", a ponieważ nikt jej nie znał, to dla wciągnięcia widowni do wspólnego śpiewania "Kowal" rozrzucił po sali "empetrójki" czyli karteczki z wydrukowanym refrenem:

A mój Anioł ma
Z żagli skrzydła dwa
Nie usiedzi na niebiesiech
Zawsze diabeł Go poniesie
Z żeglarzami gna, z żeglarzami gna!

Nie zabrakło też pierwszego przeboju Zejmana - słynnej "Samanty", której na bis domagała się publiczność.
     Smugglersi zagrali kilka starych-nowych szlagierów i kawałki z nowej płyty demo "Smugglers 2008". Pozwolili sobie nawet na mały żart muzyczny, wplatając w utworze "Dead Horse" fragment "Autobiografii" Perfectu.
     Końcówka koncertu należała do połączonych sił polsko-francuskiej formacji złożonej z jedenastu muzyków i wokalistów zespołów Orkiestra Samanta i Les Dieses. Uczestnicy tego niesamowitego projektu trwającego już od pięciu lat, również i tym razem nie dali ani chwili wytchnienia młodzieży zgromadzonej na widowni, porywając ją do tańca i skakania w rytm każdego kolejnego utworu. Fantastyczne popisy muzyków - skrzypka i skrzypaczki albo gitarzystów, swoiste dialogi między instrumentami w solowych partiach instrumentalnych i doskonały kontakt z publicznością do tego stopnia, że skrzypkowie schodzili na widownię i wmieszani w tłum grali tańcząc razem z rozbawioną publicznością. I mimo, że koncert kończył się prawie o drugiej w nocy to sala Rotundy pozostała pełna do ostatniego taktu.

 

________________
komentarz | mail

 

      Noc z soboty na niedzielę (Tawerna Stary Port)
Nocne szantowanie 

      Trzecia noc szantowa w tawernie


22.02.2009 r. - Niedziela

      Godzina 13:oo (Rotunda)
Koncert urodzinowy Jurka Porębskiego - "Jejku, jejku..."

      Od chóralnego "Sto lat!" krakowska publiczność rozpoczęła uroczysty koncert urodzinowy Jurka Porębskiego. Zaproszeni do występu wykonawcy - przyjaciele Jurka, mieli za zadanie wykonać jedną piosenkę z autorskiego repertuaru Dostojnego Jubilata i jedną dedykowaną specjalnie dla niego. Zarówno dobór piosenek (niektóre zostały napisane specjalnie na tę okazję) jak i swobodna atmosfera panująca na scenie i na widowni podczas koncertu sprawiły, że przeistoczył się on we wspaniałą zabawę. Oprócz muzycznych niespodzianek, każdy z gości przybył z jakimś prezentem dla Jurka, tylko nie wiadomo czemu większość z tych prezentów miała mililitry i procenty. ;-) Prowadzący koncert Marek Szurawski bardzo dowcipnie wykorzystał osobliwą konstrukcję scenografii, zasłaniającą lewej stronie widowni większość sceny, do humorystycznego relacjonowania tego co się dzieje "w ukryciu". Koncert obfitował w mnóstwo niespodzianek - największą z nich było niewątpliwie wręczenie "Porębie" oryginalnej krakowskiej trąbki hejnałowej, poprzedzone odegraniem na niej hejnału przez autentycznego krakowskiego strażaka-hejnalistę z Wieży Mariackiej - pana Zbigniewa. Osobiście z ogromnym wzruszeniem odebrałem występ Ani Sojki, którą pamiętam z przepełnionych wyjątkową wrażliwością interpretacji piosenek Jurka, wykonywanych przez nią na festiwalach Shanties kilkanaście lat temu. Wzruszenie to niewątpliwie pogłębił fakt, że od rejsu na Pogorii, na którym spotkałem Anię prawie 10 lat temu, ta dziewczyna nic się nie zmieniła! :-) Najwięcej uśmiechu dostarczył publiczności występ Starych Dzwonnic wypełniony humorystycznymi przeróbkami tekstów "Poręby" przygotowanymi przez Monikę Szwaję. Sam Dostojny Jubilat wystąpił "jak Julio Iglesias" - bez gitary, wykonując dwie najpiękniej oddające istotę jego twórczości ballady - "Nie wiem skąd się wziął" i "Kochanie" Na koniec nastąpiło ponowne odśpiewanie "Sto lat", a następnie ogólne składanie życzeń i wręczanie prezentów przez wszystkich uczestników koncertu - nie było widać końca kolejki do "Poręby". ;-)

 
Podczas koncertu wystąpili:
  • Zejman & Garkumpel,
  • Klang,
  • Dominika Żukowska i Andrzej Korycki,
  • Formacja,
  • Ania Sojka,
  • Ryczące Dwudziestki,
  • Stare Dzwonnice,
  • Stare Dzwony
  • i sam jubilat - Jerzy Porębski

 

 

 

 

________________
komentarz | mail

 

      Godzina 17:3o (Rotunda)
Koncert Finałowy "Dziękuję Ci, Oceanie"

      Koncert finałowy to przypomnienie i podsumowanie tego co działo się podczas 4 dni festiwalu. Rozpoczęła go formacja złożona z połączonych sił dwóch zespołów - polskiej Orkiestry Samanta i francuskiego Les Dieses. 11 muzyków na scenie i ostre folkowe rytmy przypomniały szaleństwa sobotniej nocy. Koncert finałowy to również czas na ogłoszenie werdyktu Jury i rozdanie nagród. Niestety w tym roku wielu laureatów zabrakło i nie mogliśmy jeszcze raz usłyszeć tych najlepszych - docenionych przez jury i przez publiczność. :-( Osobliwością tegorocznego finału był występ Simona Spaldinga w towarzystwie 11 skrzypaczek i skrzypków - uczestników warsztatów skrzypcowych, które prowadził on dla wszystkich chętnych w sobotę i niedzielę. Zespół Tonam & Synowie po raz ostatni wykonał swoją humorystyczną interpretację "Kei" Jurka Porębskiego, a Prawdziwe Perły pokazały, że nie zapomniały jeszcze jak się śpiewa szanty a cappella. Na koniec nastąpiło tradycyjne All Hands i niecodzienne wykonanie "Pożegnania Liverpoolu" ze spontanicznymi elementami choreograficznymi. ;-)

 
Podczas koncertu finałowego wystąpili:
  • Orkiestra Samanta i Les Dieses,
  • EKT Gdynia,
  • Groms Plass,
  • Cztery Refy i Simon Spalding,
  • Simon Spalding i uczestnicy warsztatów skrzypcowych,
  • Tonam & Synowie,
  • Prawdziwe Perły,
  • ALL HANDS

 

 

 

 

   

 

________________
komentarz | mail

 

      Noc z niedzieli na poniedziałek (Tawerna Stary Port)
Nocne szantowanie 

      Czwarta noc szantowa w tawernie


23.02.2009 r. - Poniedziałek

      Godzina 19:oo (Tawerna "Stary Port")
Koncert "Pożegnanie gości zagranicznych" - zespół Groms Plass (Norwegia)

 

      Poniedziałkowy koncert norweskiej grupy Groms Plass w tawernie żeglarskiej Stary Port zamykał festiwal Shanties 2009. Ale cóż to był za koncert! Gromsi dali z siebie wszystko a nawet więcej bowiem na scenę zaprosili do pomocy nawet Tronda, który nigdy z nimi nie występuje i naszą kochaną Maks, która w ogóle nigdy nie występuje. ;-) Był oczywiście "Krigeren Grom" w wersji polskiej i norweskiej i to chyba nawet ze 3 razy, był "Pociąg po cukier", był "Jezus z fiordu Rombaken", byli "Oryginalni" i "Ta Sjansen" (po naszemu "Szanse") i mój ulubiony "Troll z góry Tøtta", która w Polsce, zupełnie bezkarnie bo kto by to zrozumiał, przerabiana jest przez naszych ulubieńców na całkiem inne, choć podobnie po norwesku brzmiące, lecz zdecydowanie niecenzuralne miejsce. ;-) Chłopcy z Placu Gromu śpiewali po norwesku, po angielsku, po polsku, a nawet po hiszpańsku! :-) A gdy skończyli, gdy ucichły owacje, gdy wszyscy ochłonęli i rozeszli się do stolików, członkowie zespołu siadywali to tu to tam wśród polskich przyjaciół i swoich fanów (głównie fanek ;-)) i gawędzili do późna w nocy. A gdy w tawernie zostali już sami "krewni i znajomi" doszło do ogólnej manifestacji przyjaźni między narodami w postaci kilku "koedukacyjnych" wymian koszulek, na których Bjorn wyszedł chyba jednak najgorzej. ;-)

 

 

 

 

________________
komentarz | mail


      Podsumowanie | ogólne | debiuty | goście zagraniczni |

       Tegoroczny festiwal wypełniło wiele interesujących wydarzeń. Wspaniałe koncerty, wśród których szczególnie przyjemnych wrażeń dostarczył koncert urodzinowy Jurka Porębskiego. Ciekawe imprezy towarzyszące, wśród których chyba najważniejsze były warsztaty skrzypcowe prowadzone przez Simona Spalding'a. Wiele premierowych utworów i nowe wydawnictwa płytowe, wśród których na uwagę zasługuje szczególnie przecudna, nastrojowa, solowa płytka Wojciecha "Sępa" Dudzińskiego. Choć mnie osobiście brakowało czegoś spektakularnego, ale może to zrzędzenie starego zgreda, który festiwale ogląda od 21 lat? ;-)

       Niewątpliwie tegoroczni debiutanci pokazali, że na polskim rynku szantowym powstają i dojrzewają nowe formacje, potrafiące stanąć na scenie "festiwalu festiwali" i zaprezentować poziom równy, a być może nawet wyższy niż niejeden weteran. Dodatkowo cieszy fakt, że Kraków, będący stolicą szantowego śpiewania od 28 lat zyskał tak dojrzałą formację muzyczną, ponieważ poza niezawodnym Piotrem Zadrożnym, żaden krakowski wykonawca szantowy od wieków nie przebił na scenę Shanties.
Faktem jest, że członkowie obu debiutujących w tym roku na Shanties zespołów mają już za sobą sporo scenicznych doświadczeń więc za zupełnych żółtodziobów na pewno nie można ich uznać. To jednak z pewnością pozytywne zjawisko, że zespoły ewoluują w poszukiwaniu swojego stylu i coraz lepszego brzmienia, aby ostatecznie pokazać na takim festiwalu jak Shanties coś nowego, ciekawego, świeżego.

       W tym roku czterech wykonawców zagranicznych odwiedziło krakowskie Shanties (nie licząc Patrick'a Lee z USA), choć słychać głosy, że Wrocław tym razem pobił Kraków koncertem legendarnego zespołu The Dubliners, transmitowanym nawet przez radiową Trójkę. Ale dla mnie liczy się to, że był to rok nieparzysty, a jak dotąd w lata nieparzyste przyjeżdżają nasi przyjaciele z Narviku. :-) Mowa oczywiście o zespole Groms Plass, który gościł w Krakowie już po raz czwarty i za każdym razem z wielką niecierpliwością czekam na ich przyjazd i szczególnie na poniedziałkowy koncert w Tawernie.
Wielu wrażeń dostarczyły też koncerty zespołu Greenland Whalefishers w Rotundzie i w Starym Porcie. Pamiętając ich występ na ogromnej scenie w hali krakowskiej Wisły, która dla rozbieganego Avrida zdawała się już trochę ciasnawa, byłem pełen obaw jak się zmieszczą z tym rozrabiającym frontmanem na niewielkiej bądź co bądź scenie Rotundy. Jakoś się udało, ale gdy się dowiedziałem, że mają zagrać jeszcze koncert w Starym Porcie stwierdziłem, że muszę to zobaczyć. I warto było! Takiego koncertu Stary Port chyba jeszcze nie widział. Oczywiście scena portowa okazała się za mała dla wszystkich muzyków dlatego basista grał przez cały czas przed sceną chodząc po stołach, krzesłach, czasem po podłodze. ;-)
Simon Spalding dawno już nie odwiedzał Krakowa, w tym czasie trochę się nam zaokrąglił tu i ówdzie, ale nie stracił nic z wrodzonego uroku i pokazał prawdziwą klasę w oryginalnym szantowym stylu. Bardzo ważnym wydarzeniem z jego udziałem były warsztaty skrzypcowe pt. "Traditional fiddling styles of the Atlantic shore" (Tradycyjne style obrzeży Atlantyku), na które zgłosiło się aż 18 skrzypków i skrzypaczek z całej Polski. Dwudniowe warsztaty prowadzone przez Simona zakończył wspólny występ Simona z 11 uczestnikami warsztatów, podczas koncertu finałowego Shanties 2009. Jak widać pomysł warsztatów okazał się ogromnym sukcesem, a dodatkowo występ tylu (moja znajomość muzycznych formacji kończy się niestety na oktecie) skrzypków grających tradycyjne utwory rodem z dawnych żaglowców i portowych tawern był niezwykłym przeżyciem dla publiczności.
Francuski zespół Les Dieses nie ustępował pola Grenlandzkim Wielorybnikom z Norwegi wyzwalając równie wielkie pokłady energii zarówno na scenie jak i na widowni. Skrzypek tej formacji dorównywał Avridovi w ekwilibrystycznych popisach na scenie, a później nawet wśród publiczności. Łącząc siły z wrocławską Orkiestrą Samanta dostarczali wspaniałych wrażeń muzycznych bowiem tak licznej grupy instrumentalnej na Shanties chyba jeszcze nie było.

________________
komentarz | mail


      Nagrody

     

 
 

Protokół z posiedzenia Jury
XXVIII Międzynarodowego Festiwalu Piosenki Żeglarskiej Shanties w Krakowie
w dniu 22.02.2009 r.

Jury w składzie:

Katarzyna Wolnik - Sayna,
Paweł Orkisz,
Grzegorz Tyszkiewicz,
Piotr Zadrożny
i Andrzej Brońka - przewodniczący

 
postanowiło przyznać następujące nagrody i wyróżnienia
 
  - Za najlepszą współczesną piosenkę żeglarską nagrodę Prezydenta Miasta Krakowa Andrzejowi Koryckiemu za piosenkę "Plasterek cytryny i ja".
  - Nagrodę Marszałka Województwa Małopolskiego za debiut otrzymuje zespół "Brasy".
  - Za autentyzm i wysoki poziom wykonania zaprezentowany przez Simona Spaldinga i zespół Cztery Refy Jury postanawia przyznać Nagrodę Prezesa Polskiego Związku Żeglarskiego.
  - Nagrodę Redakcji Miesięcznika Żagle im. Tomka Opoki za najlepszy tekst piosenki premierowej Jury przyznało Mirosławowi Kowalewskiemu za tekst piosenki "A Anioł mój ma...".
  - Nagrodę Organizatorów Festiwalu Shanties 2009 im. Stana Hugilla za wierność szancie klasycznej otrzymuje zespół "Qftry".
  - W konsultacji z fundatorką nagrody im. Jerzego Fijki "Galion 2009" dla najsympatyczniejszej wykonawczyni, Jury postanowiło nagrodzić "Izabelę Puklewicz".
  - Nagrodę Krakowskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego za największą przebytą liczbę mil morskich otrzymuje Simon Spalding.
  - Grand Prix Shanties 2009 jury niejednogłośnie przyznało zespołowi "Qftry".

Ponadto Jury postanowiło wyróżnić zespół "Prawdziwe Perły" za wysoką jakość muzycznych i poza muzycznych działań podejmowanych przez zespół.

Jury z dużą radością zauważa obecność szanty klasycznej na Festiwalu, a jednocześnie zachęca wykonawców do zaopiekowania się nieco zaniedbanym gatunkiem jakim jest morska ballada.

Jury nieodmienne cieszy duże zainteresowanie Festiwalem wśród sympatyków nurtu, natomiast w trosce o zachowanie szeroko pojętej kultury scenicznej, sugeruje staranniejszy dobór wykonawców.

Na tym protokół zakończono i podpisano.


Ponadto na zakończenie festiwalu Shanties 2009 przyznano następujące nagrody:
  - Nagroda publiczności Shanties 2009 dla zespołu "Nor Folk".
  - Nagrodę przyznaną przez p. Jakuba Sepielaka, Komandora MKM Szkwał za osobowość na polskiej scenie szantowej otrzymuje zespół "Groms Plass" (z Norwegii ;-)).
  - Nagrodę Biura do Spraw Morskich Urzędu Miasta Szczecin "dla żeglarki, która serce oddała nie tylko morzu ale i festiwalowi Shanties" otrzymała Joanna Paszkowska - rejs z udziałem w jednym z etapów regat "The Tall Ship Races 2009".
  - Nagrodę "Krakowski Rejs Roku" "za Horn" otrzymał Zbigniew Jałocha, a wyróżnienie w tej samej kategorii otrzymał kpt. Michał Kwaśny "za rejs na Wyspę Niedźwiedzią"

 


Poprzednia strona - "Shanties 2008"
Następna strona - "Shanties 2010"
Historia Krakowskich Festiwali "Shanties"
Główna strona festiwalu "Shanties"

Stronę przygotował Maciek Ślusarczyk © 2009
Specjalne podziękowania dla Krzyśka i Ani Bobrowicz, Iwony i Konrada oraz jak zwykle dla mojej żony za cierpliwość i wyrozumiałość.
Komentarze i uwagi via e-mail.
 
© 1995-2024 Maciek Ślusarczyk. Wszelkie prawa zastrzeżone.
0.043 | powered by jPORTAL 2 & UserPatch | provided by webserwer.pl